Nie jestem fanem szkoleń, szczególnie od czasu kiedy przeczytałem tekst „Mój stary jest fanem coachingu" 😉 A bardziej poważnie, nie jestem fanem szkoleń, pewnie dlatego, że od dawna nie brałem udziału w żadnym fajnym, wartościowym szkoleniu. Wyszło mi ze 12 lat, po dłuższym zastanowieniu. Większość szkoleń, czy też spotkań motywacyjnych, na których bywałem ostatnio, przypominała mocno teatr. Teatr jednego aktora. Szczególnie na dużych salach, przy dużych audytoriach. „Gwiazda wieczoru" wygłasza przygotowane i wyuczone wcześniej kwestie, często wielokrotnie już słyszane, w tej lub nieco zmodyfikowanej wersji. Wygłasza w oczekiwaniu na przewidywalne reakcje i zachowania odbiorcy, umiejętnie „podgrzewając atmosferę" i sterując zachowaniem grupy. Nuda… Jechałem więc na spotkanie z Karolem z nastawieniem „sceptycznie zdystansowanym". Okazało się, iż zostałem bardzo mile i pozytywnie zaskoczony. To co zobaczyłem i usłyszałem było nowe, świeże i żywe. Bardzo dobrze nawiązana relacja z grupą i żywa interakcja. Brak lawirowania i uciekania od trudnych pytań, które mogły nie pasować do przygotowanego wcześniej schematu. Nie we wszystkim zgodziłem się z naszym Gościem, raz nawet mocno „zaiskrzyło" między nami, ale to też, moim zdaniem, na dobrych szkoleniach jest bardzo potrzebne i wartościowe. Karol był bardzo dobrze przygotowany do spotkania, wiedział doskonale co chce z nami zrobić, co chce nam przekazać, czego nauczyć oraz co, i w którym momencie powiedzieć. Nie był natomiast na pewno „niewolnikiem swego scenariusza". Jeśli zachodziła taka potrzeba potrafił zaimprowizować i nie bał się tego robić. Szacun Gościu, to była dobra robota!!! Raz jeszcze dzięki!!! Możesz liczyć na moje polecenia. Wszystkiego dobrego i obyś „zrobił kiedyś sześć zer" 😉